Jednym słowem, dzieci same ukierunkowują swoją aktywność tak, aby stymulować optymalnie swój mózg i skutecznie konstruować użyteczną dla nich wiedzę. Są bardziej zaciekawione wtedy, gdy nie podajemy im gotowych rozwiązań i mogą samodzielnie badać rzeczywistość i doszukiwać się na własną rękę związków przyczynowo - skutkowych. Wolą manipulować przedmiotami, które zaskakują i naruszają ich oczekiwania, niż takimi, które przedstawił im dorosły i zademonstrował ich pełne działanie.
Zgodnie z intuicjami wielkich umysłów, takich jak Jean Piaget, Maria Montessori czy Janusz Korczak, to oddanie dzieciom poznawczego steru w ich własnym rozwoju, umożliwienie badania, doświadczania i stopniowego zgłębiania wykopalisk informacji w indywidualny sposób może być najbardziej rozwojową strategią w nauczaniu. Okazuje się, że niezależnie od tego, czy jesteśmy mali, czy duzi, najwięcej ciekawości wzbudza w nas sytuacja, w której wiemy na jakiś temat troszeczkę, ale nie zbyt wiele.
Jak więc nie zalać dzieci oceanem informacji i nie zatopić tym samym ich ciekawości? Jak stworzyć środowisko fascynujące informacyjnym umiarkowaniem i różnorodnością, w którym każdy uczeń będzie mógł znaleźć lekkostrawny dla siebie kąsek wiedzy?
Aby nie ugasić Twojej ciekawości i pędu do wiedzy, drogi Czytelniku, zachęcam do własnych poszukiwań odpowiedzi na te edukacyjnie pytania. A więcej o ciekawości i jej rozbudzaniu dowiesz się, śledząc nasze działania.