Mogłoby się wydawać, że współczesne dzieci nie mają powodów do narzekań. Ich świat jest zupełnie odmienny od tego, w którym wzrastali ich rodzice i dziadkowie. Pod pewnymi względami jest szerszy, bardziej komfortowy: obecnie mamy więcej możliwości rozwoju, za pomocą komputera można się połączyć z każdym rejonem globu bez faktycznego ruszania się z miejsca. Z drugiej strony jest trudniejszy, nieprzewidywalny i ulegający ciągłym przemianom, a przez to wymagający odporności psychicznej na zjawiska, które nie miały miejsca jeszcze kilkanaście lat temu. Jak to mówi Anders Hansen:
„
Pod wieloma względami nasze otoczenie radykalnie się zmieniło w ciągu nie tylko 2000 lat, lecz nawet 200 lat! (...) Ma to daleko idące konsekwencje - jesteśmy w istocie ukształtowani do życia w innych warunkach i słabo zsynchronizowani z czasem, w którym żyjemy”.Jako dorośli też mierzymy się z wieloma wyzwaniami, takimi jak pośpiech współczesnego życia, stresująca praca, niepewność finansowa. W tym porównaniu dziecięce lęki wydają nam się nieistotne i błahe, myślimy wręcz, że dzieci powinny same z nich wyrosnąć, uodpornić się, przestać nam zawracać głowę. Tylko ten sposób myślenia nie sprawi, że problemy, z którymi mierzy się dziecko, magicznie wyparują. Dziecko potrzebuje bezpiecznej więzi z rodzicem, życzliwego kontaktu i przestrzeni do rozmowy, aby móc w sobie wykształcić mechanizmy radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.