Ustawienia prywatności (cookies)
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Aby uzyskać więcej informacji i spersonalizować swoje preferencje, kliknij „Ustawienia”. W każdej chwili możesz zmienić swoje preferencje, a także cofnąć zgodę na używanie plików cookie na poniższej stronie.
Polityka prywatności
*Z wyjątkiem niezbędnych
#Pozytywna edukacja

Jak zorganizować edukację domową – praktyczne porady dla rodziców [wywiad]

Autor Katarzyna Pluskota Liczba komentarzy Data wpisu 2025-05-22
Coraz więcej rodziców rozważa edukację domową jako alternatywę dla tradycyjnej szkoły. Kuszą elastyczność, indywidualne tempo nauki i możliwość dopasowania programu do potrzeb dziecka. Ale pojawiają się też pytania: Czy dam sobie radę? Jak zorganizować naukę? Skąd czerpać materiały? A co z kontaktami z rówieśnikami?

W tym artykule przyglądamy się wyzwaniom związanym z edukacją domową, które najczęściej budzą niepokój rodziców – takim jak potrzeba większego zaangażowania w proces edukacyjny, konieczność samodzielnego organizowania materiałów i planu nauki, czy brak codziennego kontaktu z rówieśnikami.

Swoim doświadczeniem podzieli się Maria – mama, która organizuje edukację domową dla swoich dzieci od kilku lat i ma wiele praktycznych wskazówek dla tych, którzy dopiero rozważają tę drogę. Wywiad przeprowadziła Katarzyna Pluskota – specjalistka ds. komunikacji w Fundacji Uniwersytet Dzieci. 

Przeczytaj artykuł i dowiedz się, jak wygląda edukacja domowa w praktyce.

Z tego artykułu dowiesz się: 
– jak naprawdę wygląda codzienność w edukacji domowej,
– jakie trudności i wyzwania pojawiają się na początku i w trakcie,
– skąd brać materiały do nauki i jak zorganizować plan dnia,
– jak zadbać o kontakty z rówieśnikami i społeczne potrzeby dziecka,
– jakie miejsce w edukacji domowej może zająć Uniwersytet Dzieci,
– co zaskakuje rodzica, który decyduje się na taką formę nauki.
Czas czytania: 7 minut
K: Jak wyglądały Twoje początki z edukacją domową? Co było dla Ciebie najtrudniejsze na starcie?

M: Początki nie były w moim odczuciu trudne, bo płynęły na fali entuzjazmu. W edukacji domowej jesteśmy od początku. Była to świadoma, rodzinna decyzja, więc nie musieliśmy się „odszkolniać”, tracić przyjaźni i dezorganizować trybu życia.

Dzieci zawsze były z nami, nie chodziły do placówek, więc przejście na edukację domową pozostało niezauważone. Wtedy trudna wydawała mi się presja otoczenia, przekonanie, że dziecko coś straci, czegoś się nie nauczy, ciągłe podważanie kompetencji nas, rodziców, wyśmiewanie tej decyzji, a więc wzbudzanie poczucia winy. A poczucie winy w rodzicielstwie to najgłębsza czarna dziura, w którą można wpaść. To było niełatwe. 

Na początku również trochę wysiłku kosztowały nas: ustalenie zasad, rytmu dnia, wyznaczenie sobie celów, dostosowanie otoczenia do nauki w domu – zwłaszcza w dużej rodzinie. 

I chyba to jest najtrudniejsze do dziś, podtrzymanie tego rytmu, w którym nauka przeplata się z zabawą, obowiązkami i zaspokojenie potrzeb wszystkich członków rodziny, zwłaszcza, że dzieci są na bardzo różnych etapach rozwoju i na różnych etapach edukacyjnych.
„Wtedy trudna wydawała mi się presja otoczenia, przekonanie, że dziecko coś straci, czegoś się nie nauczy, ciągłe podważanie kompetencji nas, rodziców (...)”.
K: Jakie obowiązki rodzica w edukacji domowej Cię zaskoczyły? Czy jest coś, o czym wcześniej nie miałaś pojęcia?

M: Nie miałam pojęcia, jak moje dzieci zareagują na taką formę nauki, więc za każdym razem było to odkrywanie, że to, co działało przy starszym dziecku, u kolejnego przebiega zupełnie inaczej. To, co zainteresowało jedno, zostało zupełnie niezauważone przez inne. Często zdarzało się, że przygotowane materiały dla jednego dziecka, niekoniecznie były odpowiednie dla kolejnych.

Nie miałam też pojęcia, jak pracują moje dzieci i to kwestia, którą nadal poznaję. Jedne same tworzą projekty, zatapiają się w książkach, inne są bardzo aktywne, ale okienko otwartości na naukę trwa tylko chwilę, wtedy chłoną w mig. Są typy, które lubią się zamknąć w czterech ścianach i same wpadają na genialne pomysły w ciszy. Inni uczą się w relacjach społecznych, w grupie, potrzebny jest zewnętrzny autorytet.

Zaskoczyło mnie, że podręczniki to ostatnie źródło wiedzy – porządkujące, podpowiadające zakres materiału, ale najmniej przyciągające dzieci do nauki. Nie miałam też pojęcia, że dzieci są w stanie tyle nabałaganić (śmiech), a w edukacji domowej cały ten bałagan rozgrywa się w domu. Zabawa, rozpoczęte projekty, plamy farb i nieskończone ilości „przydasiów”, które przecież zawsze do czegoś jeszcze mogą posłużyć. Jak bardzo są ważne, przekonuję się za każdym razem tuż po ich wyrzuceniu…

Niezłą żonglerką jest pogodzenie wszystkich obowiązków – tych edukacyjnych, z tymi prozaicznymi, związanymi z życiem codziennym, rozwożeniem dzieci – cały domowy management – i jeszcze szukanie energii, by inspirować, by podejmować trud podejmowania różnych inicjatyw, do których wciągamy znajome rodziny i dzieci.
„Nie miałam też pojęcia, że dzieci są w stanie tyle nabałaganić (śmiech), a w edukacji domowej cały ten bałagan rozgrywa się w domu”.
K: Skąd czerpiesz materiały do nauki – korzystasz z gotowych programów, tworzysz coś sama, a może współpracujesz z innymi rodzicami?

M: Bardzo różnie, zależnie od dziecka i etapu edukacyjnego. Szukam w Internecie – natrafiłam na materiały Uniwersytetu Dzieci dla nauczycieli [wklasie.uniwersytetdzieci.pl] i tak już zostaliśmy na dłużej. Czasem wymieniam się z innymi rodzicami materiałami, jak i wiedzą nt. ich źródeł.

Stałym punktem jest biblioteka, jedno z ulubionych miejsc moich dzieci. Czasem materiały tworzę sama lub z dziećmi. Mamy pomoc szkoły – podpowiedzi i konsultacje nauczycieli, mnóstwo inspiracji z ich podcastów.

A gdy nie mamy czasu, korzystamy z podręczników, ćwiczeń i kart pracy, które zresztą są lubiane przez niektóre dzieci. Nie rezygnuję z gotowych materiałów – nie zawsze mam własne pomysły na w pełni kreatywne zajęcia. Nie wyważam otwartych drzwi – gotowce są również cenne.
K: Jak rozwiązujecie kwestię socjalizacji – czyli kontaktów z rówieśnikami i wspólnej nauki?

M: Wspólna nauka odbywa się naturalnie w domu w grupie mieszanej wiekowo. Starsi chętnie tłumaczą coś młodszym, młodsi bardzo szybko uczą się od starszego rodzeństwa. Zazwyczaj wtedy, gdy odbywa się to mimochodem podczas zabawy, gdy nie wiedzą, że się uczą. 

Dużą pomocą jest również pracownia Montessori dla uczniów edukacji domowej z naszej szkoły. Tam spotykają się w przygotowanej do nauki przestrzeni lub na konkretnych zajęciach. Grupy są niewielkie, mieszane wiekowo. Dzięki temu mają szansę nawiązać relacje, które przeradzają się w przyjaźnie całych rodzin, bo to rodziny podejmują wysiłek kontaktu i szukają okazji do spotkań, wspólnych wyjść i wycieczek.

Ciągle korzystamy też z oferty domów kultury, zajęć sportowych czy Uniwersytetu Dzieci – tam również dzieci mają szansę na interakcje, muszą odnajdywać się w grupie obcych osób. To zresztą było jedną z motywacji, by do UD dołączyć na zajęcia stacjonarne.
„Starsi chętnie tłumaczą coś młodszym, młodsi bardzo szybko uczą się od starszego rodzeństwa”.
K: A czy możesz podać przykład dnia z życia – jak wygląda u Was codzienna nauka i jakie miejsce zajmują w niej aktywności dodatkowe, np. Uniwersytet Dzieci?

M: Zazwyczaj nauka odbywa się rano, bo wtedy dzieci są najbardziej chłonne, nie są zmęczone, przeciążone. Spotykamy się przy stole, niektórzy już sami podejmują własny trud organizowania sobie trybu, planu nauki. Niektóre poranki mam tylko dla starszych, niektóre tylko dla młodszych. Tu pomocna jest pracownia szkolna, w której w dane dni uczą się dzieci albo zajęcia online, które choć nie są podstawą nauki, to wspomagają zwłaszcza w tematach niszowych, wśród których krążą zainteresowania dzieci. 

Jeśli młodsi nie bawią się wspólnie, siedzą z nami przy stole, zajęci farbami, ciastoliną i już chłoną ten tryb dnia. Często powtarzają z dumą, że to ich projekt, praca, albo pytają, kiedy oni będą mogli iść na egzamin (nie mogą się ich doczekać, egzaminy to też małe rodzinne świętowanie, więc kojarzą im się dość radośnie).

Popołudnia to czas zajęć, na które trzeba dzieci zawieźć, często w korytarzu domu kultury, sal zajęć też się uczymy, czytamy, gramy w krótkie gry. Uniwersytet Dzieci zagospodarowuje nam sobotnie poranki, przedpołudnia. 

Jest to rodzinna logistyka – rozwiezienie dzieci na zajęcia w różnych grupach wiekowych, dotarcia w odległe punkty miasta. Ale to właśnie dzięki Uniwersytetowi Dzieci udało nam się odkryć zainteresowania i talenty starszych dzieci, dzięki czemu mogli się ukierunkować, poszukać zajęć rozwijających te zainteresowania. Ważna jest dla nas ta różnorodność tematów, form zajęć, bo możemy się przyglądać, co dzieci wciąga, inspiruje, pobudza do zadawania pytań. Ponadto to ważny element naszej domowej nauki – oddanie głosu specjalistom różnych dziedzin, bez których nie dotarlibyśmy w bardzo odległe od naszych zainteresowań dziedziny nauki.
„Ale to właśnie dzięki Uniwersytetowi Dzieci udało nam się odkryć zainteresowania i talenty starszych dzieci, dzięki czemu mogli się ukierunkować, poszukać zajęć rozwijających te zainteresowania”.
K: Co poradziłabyś rodzicom, którzy są na etapie „myślenia, ale się boją” – czy są jakieś sposoby, by zacząć spokojnie, bez presji?

M: Poleciłabym zastanowienie się i odpowiedzenie sobie na pytania w stylu: „Czy lubię się uczyć?”, bo nie da się pociągnąć dzieci, nie zarażając ich entuzjazmem. „Czy lubię swoje dzieci?”, bo choć są różne style edukacji domowej, często zdarza się, że dzieci więcej czasu spędzą w domu. Będą więcej z nami, nie w placówce. Może warto spędzić wakacje z dziećmi w taki sposób, żeby razem odkrywać świat, więcej poprzebywać z dziećmi, ale tak naprawdę się z nimi spotkać.

No i pomocna może być świadomość – edukacja domowa to nie zamknięta droga, zawsze można do szkoły wrócić, to nie musi być raz na zawsze. Znam wiele rodzin, które z tej formy nauki korzystały przez jakiś czas. Wtedy było dobre dla ich rodziny, a później wysłały dzieci do szkoły.

K: Bardzo dziękuję za rozmowę i cenne wskazówki! Podziwiam też za zapał i samodyscyplinę w ogarnięciu codzienności :) 

M: Dziękuję.

Edukacja domowa a Uniwersytet Dzieci

Jeśli rozważasz edukację domową i szukasz miejsca, które pomoże Twojemu dziecku rozwijać pasje, zadawać pytania i poznawać świat w swoim tempie – zajrzyj na Uniwersytet Dzieci!

To przestrzeń, która uzupełnia naukę w domu o inspirujące zajęcia, kontakt z innymi dziećmi i naukowe podejście do ciekawości. Edukacja domowa nie musi oznaczać izolacji – może być drogą do relacji, wspólnego odkrywania i radości z nauki.

Trwa rekrutacja na nowy rok akademicki! Dowiedz się więcej! >>

Przeczytaj także

#Pozytywna edukacja Zapraszamy do wspólnej naukowej przygody! Zobacz, jak wyglądały sobotnie zajęcia w III bloku Obejrzyj galerię zdjęć i zobacz swoje dziecko podczas naukowej misji! A może jesteś rodzicem, który szuka dodatkowych zajęć dla swojej pociechy? Nie czekaj do początku roku i zapisz swoje dziecko na IV blok zajęć! Czytaj więcej » Autor oprac. zbiorowe Liczba komentarzy Data wpisu 2025-04-01 #Pozytywna edukacja Trzy sposoby na fascynujące lekcje – zgłoś klasę, a resztę zostaw nam Każdy nauczyciel wie, jak trudno czasem zainteresować uczniów tematem lekcji. Szkolna rutyna, podręcznikowe definicje i schematyczne ćwiczenia mogą sprawiać, że nawet najciekawsze zagadnienia wydają się nużące. Mamy rozwiązanie – nasi naukowcy oczarują Twoich uczniów wiedzą! Czytaj więcej » Autor Katarzyna Bańczyk-Skubała Liczba komentarzy Data wpisu 2025-03-14 #Pozytywna edukacja Jak rozbudzić pasję do nauki w szkole? Wiemy, że dzieci pasjonują się często tańcem, muzyką, piłką nożną, gotowaniem… ale czy mogą pasjonować się nauką? Jak uczynić szkołę miejscem, w którym dzieci uczą się z pasją? Pomyśl o szkole, którą znasz – czy mogłaby się jakoś zmienić, by móc lepiej inspirować uczniów? Czytaj więcej » Autor Dominika Złakowska-Cieślak Liczba komentarzy Data wpisu 2025-02-09